Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Jest wieczór – chwila dla siebie. Patrzę w telefon i resztkami sił przewijam ekran z mediami społecznościowymi. Reklamy kursów wszelakich wyświetlają się jedna za drugą. Myślę: może to dla mnie? W końcu głównie zajmuję się domem. Czego jeszcze powinnam się nauczyć? Zamykam stronę, a po pewnym czasie również oczy, by zgodnie z treningiem zdrowego snu zmieścić się w 8 pełnych, niczym niezmąconych godzinach zasłużonego odpoczynku. Jutro przede mną kolejny dzień, by realizować wszystkie te kursy w domowej praktyce…
Logistyk i spedytor
Przez ostatni miesiąc spinałam wszystkim domownikom terminy wizyt u lekarzy. Synek na rehabilitację, średnia córka się rozchorowała, starsza miała pędzlowanie mleczaków u dentysty, a my swoje przeglądy w jamie ustnej. Wciskam w kalendarz kolejne terminy. Za chwilę następne telefony i nowe daty – zebranie w przedszkolu, grill ze znajomymi, wymiana części u mechanika, moje paznokcie i piłka nożna Emila. W międzyczasie otwieram kalendarz z zamówieniami na kartki okolicznościowe i dopisuję kolejne. Poza zgraniem tych wszystkich dni, jest jeszcze praca męża, przedszkole Idy i moja popołudniowa praca w świetlicy. No i wiadomo – spedycja, by to wszystko, co zaplanowane, mogło odbyć się na czas.
Organizacja godzinowa jest ustawiona w takim stopniu, że nieraz tylko mijamy się w drzwiach. Emil wraca, zostaje z maluchami, a ja biegnę do samochodu i stamtąd dzwonię na głośnomówiący, by przekazać sobie z mężem chociaż najważniejsze informacje z dnia. Kalendarz na kuchennej ścianie zbiera kolejne zapiski i jest częstym miejscem naszych małżeńsko-rodzicielskich spotkań. I brakuje w nim często tylko jednego wpisu – RANDKA.
Opiekunka dziecięca, pielęgniarka i kucharka
Poranek: czas start. Pierwszy płacz Noemi już zaliczony, bo tatuś dawno w pracy i nie przytuli z rana. Za chwilę kolejny, od Idy, bo wszystkie sukienki są w praniu, a spodnie są „stare, brzydkie i ich nie lubię”. Na domieszkę Aguś woli oglądać świat z rąk mamy, a nie z podłogi. Staram się ukoić młodszą córkę, poprowadzić pertraktacje ze starszą o ubranie spodni i zająć syna, by móc chociaż skorzystać z toalety. Potem czesanie, zapinanie, poranne lekarstwa, kurtki, buty, pampers i bieg do auta. W drodze modlitwa, podziękowania i prośby, a potem koncert życzeń muzycznych. Ida zostaje w przedszkolu, a maluchy wracają ze mną do domu. Teraz koncert życzeń śniadaniowych – płatki czy tosty, a może dziś jednak parówka (koniecznie bez keczupu).
Potem kilka wspólnych aktywności, puzzle, książki i trochę bajek w telewizorze, gdy pora na drzemkę Augusta. Teraz wolne okienko na gotowanie obiadu. Tylko mięso znów nierozmrożone… Szybkie przewertowanie zapasów i zaskoczę podniebienie domowników pysznym daniem wege. Trach – słyszę huk na tarasie, a za chwilę płacz głośniejszy niż syrena alarmowa. Załącza się też w drugim pokoju – koniec drzemki. Czas na kurs pierwszej pomocy i ratowanie lekko zarysowanego kolana. I koniecznie przyłożenie kostki lodu! W końcu wraca tata ze starszą córką i można chwilę odsapnąć – o ile zaraz nie mam świetlicy.
Popołudnie zawsze pisze różne scenariusze – w zależności od czasu i możliwości – a ja wciąż jestem na posterunku opiekunki, lekarki i kucharki, a teraz też prawniczki regulującej zaognione stosunki między siostrami.
Księgowa
Czas wypłaty – czas rachunków. Staję znów przed kuchenną ścianą, by zgodnie z powieszonym na niej planem, nie zapomnieć o żadnej opłacie. Potem kontrola kosztów i wydatków na nowy miesiąc – uwzględniam potrzeby i zachcianki wszystkich domowników. W końcu czas na zakupy. Nowe buciki dla Noemi, jesienna kurtka dla Augusta i poszukiwanie wymarzonego parasola dla Idy. Mąż ostatnio wspominał, że spodnie już się przetarły, więc planuję wyjście do sprawdzonego odzieżowego i nawet przez chwilę myślę o sobie.
Tymczasem synek już domaga się mleka. Idę i nieustannie myślę, czego jeszcze potrzebujemy – tym razem ze spożywki. Oboje z mężem dopisujemy kolejne produkty do listy. Nieprzewidziany wydatek? Oj tak, przecież zaraz zima i trzeba zrobić przegląd kominów. Znowu zapomniałam. Dobrze, że Emil pamięta o takich sprawach. W międzyczasie nachodzi myśl – urodziny. Ida wybiera się do koleżanki z przedszkola. Ogarniam temat prezentu. Aj, kalkulator buzuje.
Wieczorem sprawdzam jeszcze ewidencję sprzedaży moich scrapbookingowych kartek i wpisuję nowy przychód. Przynajmniej tu przyjemne łączy się z pożytecznym…
Mama odpowiednia
Nigdy nie sądziłam, że w tak krótkim czasie rozpocznę tyle dodatkowych kursów, które nigdy się nie skończą. Każdy będzie przez kolejne lata szlifowany, a kompetencje urosną wraz z naszymi dziećmi. Dojdą też nowe umiejętności. Z wdzięcznością na wieczornej modlitwie oddaję tę matczyną codzienność i wiem, że jestem niedoskonała, lecz wystarczająca. Podobnie jak i Ty, droga mamo!