Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
“Dzieci potrafią dostrzec autentyczność wiary lub jej brak. Jeśli coś jest budowane na pozorach i sztuczności, to nawet godziny spędzone na praktykach religijnych nie przyniosą rezultatu” – mówią Marta i Daniel Chmielewscy, małżeństwo od 16 lat, rodzice Aurelii, Gabriela i Łucji, autorzy projektu „Dziecięca wiara”, przez który dzielą się swoją codziennością przeżywaną w relacji z Bogiem.
Codzienność odmieniona
Anna Gębalska-Berekets: Pewne rekolekcje małżeńskie totalnie zmieniły wasze patrzenie na Boga. Jak to było?
Daniel Chmielewski (D): Przez pierwsze siedem lat małżeństwa nie mogliśmy mieć dzieci. W tym czasie przeżywaliśmy różne załamania, w tym także duchowe. Przyszedł już czas, że pogodziliśmy się z sytuacją. Te rekolekcje to były jedne z pierwszych, na które pojechaliśmy, a okazały się dla nas przełomowe. Szukaliśmy w swoim życiu priorytetów i tego, co nas oddziela od siebie i od Boga. Doznaliśmy wewnętrznego uzdrowienia. Ja również fizycznego – od uporczywych bólów kręgosłupa, które towarzyszyły mi jeszcze od czasów liceum.
Marta Chmielewska (M): Otrzymaliśmy łaskę wzajemnego przebaczenia. To były rekolekcje z o. Jamesem Manjackalem i rzeczywiście totalnie zmieniły nasze patrzenie na Pana Boga. Każdy dzień zaczęliśmy planować tak, żeby najważniejszym punktem była Eucharystia. Do tego spowiedź co dwa tygodnie i codzienne rozważanie Pisma Świętego. Gdyby tego było mało, wróciliśmy z rekolekcji z głębokim przekonaniem, że niebawem w naszym życiu pojawi się dziecko.
„Bóg przygotował nas na dzieci”
Można chyba powiedzieć, że zostaliście poprowadzeni przez Boga: najpierw nawrócenie, potem dzieci.
M: Z perspektywy czasu widzimy, jak Pan Bóg chciał ukształtować nas w wierze. Żebyśmy weszli na drogę codziennej Eucharystii i mogli to później wprowadzić w życie rodzinne. Jeśli wiara jest podstawą w domu, to poruszamy się w tej obecności Bożej w codzienności. Wtedy czymś normalnym jest modlitwa, wspólne uwielbienie, śpiew.
D: Często spotykamy się z rodzinami, u których ten proces rozpoczął się w jakimś konkretnym momencie życia. Ich dzieci są nastolatkami, trudno im zrozumieć zmiany, jakie zaszły w rodzinie. Dostajemy bardzo dużo wiadomości od ludzi, którzy dzielą się z nami swoimi historiami. Najczęściej pojawiają się dwa problemy. Albo mąż jest niewierzący, a żona wierząca, albo na odwrót. Zdarza się także, że jeden ze współmałżonków nawróci się w trakcie trwania małżeństwa, a drugi zupełnie tego nie rozumie i nie jest w stanie przyjąć. Są też przypadki, że rodzice wkraczają na drogę nawrócenia, a dzieci są już na tyle uformowane, że się buntują. Im więcej takich historii słyszymy, tym większa w nas wdzięczność do Pana Boga, że u nas ułożyło się to inaczej.

Kawa ze Słowem Bożym
Jak dbacie o relacje z Bogiem dzisiaj?
M: Zaczynamy dzień od małżeńskiej kawy. To czas, kiedy razem się modlimy, rozważając Słowo Boże. Każdego dnia w komplecie uczestniczymy we mszy świętej – to dla nas najważniejszy punkt dnia. W codziennej Eucharystii odkrywamy Pana Jezusa, Jego bliskość, to jak nas zmienia, prowadzi do siebie. Skoro my, rodzice, czujemy, że msza święta jest dla nas czymś najlepszym, to tego samego chcemy dla naszych dzieci.
D: Rodzinnie, poza częstą wspólną modlitwą, praktykujemy też pierwsze soboty miesiąca i pościmy w piątki. Pokazujemy dzieciom, że wyrzeczenie, pokuta to normalne elementy życia człowieka wierzącego. Modlimy się także za dzieci jeszcze nienarodzone.
Tym bardziej nie dziwi wczesna Pierwsza Komunia waszych dzieci.
M: To był pierwszy katechetyczny, przegadany i przemodlony z dziećmi temat. Było to około 5. roku życia każdego z nich.
Jak wyglądały przygotowania?
M: To była około roczna formacja z różnymi scenkami, katechezami, rozmowami. Głównie korzystaliśmy z Katechezy Dobrego Pasterza opracowanej przez Sofię Cavalletti, biblistkę z Rzymu. W książce „Potencjał duchowy dziecka” wyjaśniła, że najważniejszy jest czas do trzeciego roku życia dziecka, aby mogło nawiązać relację z Bogiem. Starszym dzieciom jest już dużo trudniej.
Spowiedź jest świętem – pokazujemy to dzieciom
Skoro komunia święta, to także spowiedź. Z tego, co wiem, zawsze po sakramencie pokuty i pojednania świętujecie Boże miłosierdzie.
D: Co dwa tygodnie przystępujemy razem do spowiedzi świętej, tak byśmy wszyscy zaczynali w tym samym momencie od „zera”.
M: Coraz więcej osób w przestrzeni publicznej mówi o tym, że spowiedź to dla dzieci jakaś trauma. My od początku chcieliśmy pokazać dzieciom, że spowiedź jest okazją do konfrontacji z własną słabością, grzechem. Nie wydaje mi się, by było to coś złego… Staramy się o dobry rachunek sumienia, aby odbywał się w otwartości na łaskę Boga i dawał przez to owoce.
D: Po spowiedzi wracamy do domu odmienieni, radośni. Staramy się wynagrodzić dzieciom to, co nam nie wyszło. Po takiej rodzinnej spowiedzi często idziemy na „ciacho” do kawiarni. Świętujemy przebaczenie grzechów i Boże miłosierdzie. Kiedy syn marnotrawny wrócił do domu, ojciec nie tylko mu przebaczył, ale i urządził dla niego ucztę! Chcemy pokazać dzieciom, że otrzymanie przebaczenia to wielka radość. I po spowiedzi zaczynamy od nowa.

Jedna prosta zasada: autentyczność
Jak mówić dzieciom o Bogu? Co podpowiada wasze doświadczenie?
D: Pierwszym krokiem jest podjęcie decyzji. Od wyboru zaczyna się konkretne działanie. Oczywiście codzienna Eucharystia jest jedną z najtrudniejszych praktyk, ale i to jest do zrobienia. Jest obecnie wiele wartościowych materiałów, które pomagają rodzicom w przygotowaniu ich dzieci do świadomego życia wiarą.
M: Dużo zależy od wieku dziecka. Oczywiście z maluszkami łatwiej jest zacząć. Można wybrać się na spacer i dostrzegać piękno przyrody – opowiadać, że jej Twórcą jest Bóg. To jest okazja do zwykłej wdzięczności za szum wiatru, śpiew ptaków, ale też życie rodziców, rodzeństwa. To się wydaje przykładem najprostszego działania.
D: Oczywiście rodzice powinni zacząć od siebie. Dzieci potrafią dostrzec autentyczność wiary lub jej brak. Jeśli coś jest budowane na pozorach i sztuczności, to nawet godziny spędzone na praktykach religijnych nie przyniosą rezultatu. My np. nie uczyliśmy dzieci odmawiania różańca. Sami się modliliśmy, kiedy one były jeszcze małe. One nas obserwowały. Z czasem zabierały nam różańce i chciały się modlić. Teraz jest tak, że gdy razem wybieramy się na jakąś wycieczkę i wsiadamy do samochodu, to dzieci licytują się między sobą, które z nich ma zacząć modlitwę. Nie zmuszamy ich też np. do czytania Słowa Bożego, ale one widzą, że my każdego dnia sięgamy po Pismo Święte.
Randki z Jezusem
Jesteście szczęśliwym małżeństwem od 16 lat. Jaki jest wasz sposób na trwałą relację?
M: Znowu podkreślimy tu codzienną Eucharystię i częstą spowiedź. Przygotowanie do sakramentu pokuty i pojednania zakłada przebaczenie sobie tego, co było złe. Nie ma tu miejsca na złość i chowanie urazy. W konfesjonale Bóg przemienia serce i widzimy, że po każdej spowiedzi stajemy się sobie bliżsi.
Oczywiste są też dla nas randki. Możemy wtedy w ciszy i spokoju porozmawiać ze sobą, wyjaśnić sobie różne kwestie, popatrzeć na siebie z miłością. Uwielbiamy też randki z Panem Jezusem. Lubimy pojechać wieczorem do kaplicy i w trójkę przegadać sobie różne problemy i codzienne sytuacje. Wychodzimy stamtąd pokrzepieni.
D: Droga do świętości jest naprawdę prosta i nie ma w niej nic wystrzałowego. I to jest najbardziej zaskakujące. Prostota! Życie sakramentalne otwiera na współmałżonka. A dodatkowo prezent czy wspólna kawa z pewnością nie zaszkodzi.
“Dziecięca wiara” – wychodzimy do świata
W mediach społecznościowych prowadzicie kanał „Dziecięca Wiara”. Co to za projekt?
M: Mieliśmy duże pragnienie ewangelizacji, ale każda próba wyjścia z domu i rozmowa o Bogu, np. z bezdomnymi, kończyła się tym, że jedno z nas próbowało rozmawiać, a drugie biegało za dziećmi.
D: Zastanawiałem się, co z tym zrobić. Otrzymaliśmy tak wiele łask od Boga i chcieliśmy podzielić się tym z innymi. Zaczęliśmy tworzyć bloga. Czuliśmy, że chcemy to robić rodzinnie. Szukaliśmy materiałów na temat tego, jak prowadzić dzieci w wierze, przerabialiśmy treści, dzieliliśmy się nimi z przyjaciółmi. Za ich namową i aprobatą pomyśleliśmy, że możemy być inspiracją dla innych.
Foto główne: archiwum prywatne