Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Oto dwie historie miłości, bólu, cierpienia i rodzinnego oddania Maryi. Ona czuwa w tle obu z nich. Jedna jest nasza. Drugiej z przejęciem wysłuchałam. Przeplatam je ze sobą i mam nadzieję, że będą dla ciebie wzmocnieniem.
Nasza Maryja
Z książki wypada obrazek. Wizerunek jednej z darzonych kultem, dolnośląskich figur Maryi.
– To ważny obrazek, czy możemy go spalić?
– Jeżeli wrzucisz go do ognia, spłonie wspomnienie o tym, jak zobaczyłem cię po raz pierwszy. Chwilę potem wyjechaliśmy na wycieczkę dla wolontariuszy. Pamiętasz? Wtedy, przed tą figurą, modliłem się zawierzając Matce Bożej naszą relację.
Bez Maryi nie dałabym rady
Największe miasto Kotliny Kłodzkiej. Nieopodal słynnego gotyckiego mostu św. Jana jest kościół. Właściwie każdego dnia można w nim spotkać kobietę o ujmującym uśmiechu – Darię.
„Staram się rozpocząć dzień Eucharystią. A potem, wiadomo, przedszkole, szkoła, lekarze i wszystko to, co trzeba zrobić w domu. Mąż bardzo mnie wspiera. Wiem jednak, że nie tylko on” – mówi Daria. I dodaje: „Bez Maryi i jej matczynej opieki nie dałabym rady przeżyć dnia”.
Nowe ślubowanie
Kolejny raz zgubiona obrączka. Oddajemy do jubilera pierścionki – te rzadko zakładane, by przetopić je na nowy symbol małżeńskiej wierności. Odebrana zostaje (akurat!) w dniu wyjazdu na rodzinną pielgrzymkę. W zakrystii duchowny szuka odpowiedniego formularza, by poświęcić obrączkę. Znajduje nawet rytuał pokropienia sprzętu strażackiego! W końcu podejmuje decyzję, że sięgnie po formułę ślubną. W wypełnionej turystami kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, w obecności dzieci, ślubujemy sobie szeptem miłość. Do śmierci.
Matka rozumie
„Pod koniec lutego ubiegłego roku, w trakcie mszy świętej, pomyślałam, że jestem w ciąży. Bardzo się ucieszyłam z tego przeczucia. Wróciłam do domu i zrobiłam test” – przypomina sobie Daria. Nie potwierdził obecności dzieciątka pod sercem. „Trochę było mi przykro, bo każdy człowiek jest wyjątkowym darem Bożym. Z drugiej jednak strony odetchnęłam z ulgą. Byłam ledwo siedem miesięcy po porodzie. Zmęczona opieką nad maluchem, wstawaniem w nocy. Dodatkowo mój lekarz ostrzegał, że kolejna ciąża może skończyć się tragicznie, bo miałam już cztery „cesarki” – tłumaczy kobieta.
Test testem, a Daria wciąż miała przeczucie, że już nie jedno, a dwa serca biją w jej ciele. W głowie wciąż brzmiały słowa usłyszane w czasie tamtej Eucharystii: „nie wyprzedzaj woli mojej”. Jednak najbardziej paraliżującą, ale i natrętną, była myśl o tym, co ludzie powiedzą, jeśli sprawdzi się jej intuicja.
„W ciągu trzech dni dużo rozmawiałam z Panem o tym, że jeżeli maleństwo jest, to bardzo je kocham! Sprawę zdrowia i zagrożenia życia z zaufaniem oddałam, przez ręce Matki, Panu Bogu. Mojego pokoju nie mąciło właściwie nic, prócz lęku przed opinią ludzi” – zwierza się Daria.
Tymczasem kolejny test dwiema kreskami przypieczętował nowe życie. Trzeba będzie pójść do lekarza, poinformować pracodawcę i stawić czoła komentarzom każdego, kto poczuje się predestynowany do ich wygłaszania.
Lęk paraliżował ją przez prawie miesiąc. Kolejny dzień i kolejna Eucharystia. Zmierzając do zakrystii, Daria uklęknęła przed wizerunkiem Matki, która wszystko rozumie i wspomniała Jej krótko o swej trosce, po czym poszła zapytać celebransa, czy mogłaby przeczytać pierwsze czytanie.
„Ojciec zapytał mnie na przywitanie: „Jak się masz, Dario?”. Mimo smutku, odpowiedziałam, że dobrze. I w tym momencie zrobiło mi się gorąco. Spojrzałam w wyrozumiałe oczy kapłana i poczułam w sercu, że Pan Jezus mnie niesie. Czule przeprowadza przez tą ciążę. I odbiera lęk!” – opowiada kobieta, z trudem powstrzymując wzruszenie. „Tamtego dnia rozmawiałam z pracodawcą i umówiłam wizytę u ginekologa. Doktor przyjął mnie w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Zobaczyłam naszą kruszynę na USG! Wówczas lekarz delikatnie wyraził swoje zaniepokojenie. A pod koniec ciąży, która przebiegała łagodniej niż wcześniejsze, doktor stwierdził, że przy mnie się nawróci!” – śmieje się Daria.
„Zagrożenie życia”
Kilka lat później mąż znów nie ma obrączki. Zgubił. Ale to nie jest ważne. Teraz trzeba ratować nasze jeszcze nienarodzone bliźniaczki i podpisać zgodę na zabieg. Wzrok przykuwa punkt trzeci. O zagrożeniu życia.
W głowie tylko jedna myśl – bliźniaczki mają swoje patronki: ta zdrowa św. Agatę, a ta z wadą Maryję. Nadzieja w ich orędownictwie!
Trudno przejść obok nich obojętnie
Tereska – córka Darii i Adriana – jest piękna! Od pół roku uzdalnia serca do kochania. Nie tylko rodzicielskie, ale także siostrzane: Amelii, Klary, Miriam i braterskie: Wojtka.
I promieniuje dalej! Bo widok radosnej, miłującej się rodziny, spacerującej uliczkami Kłodzka, porusza każdego przechodnia. Nie pozostawia obojętnym ani lekarza, ani pracodawcy, ani anonimowych komentatorów.
Marysia już jest oddana
Ósmego grudnia dziewczęta w niebieskich albach odnawiają akt osobistego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi. Słowami błogosławionego kard. Stefana Wyszyńskiego ślubują oddanie się do dyspozycji Matki. Potem następuje uroczyste nałożenie medalików. Kolor wstążki z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny zmienia się w zależności od tego, jak długo dziewczynka należy do wspólnoty Marianek.
Marysia, jedna z bliźniaczek, czeka na Pierwszą Komunię. Po przyjęciu sakramentu Eucharystii chciałaby, tak jak jej starsze siostry, oddać się Maryi „w macierzyńską niewolę miłości”.
Moim zdaniem już jest oddana. Od początku. Od zabiegu (który skończył się śmiercią jej siostry Agatki) i swoich narodzin w 26. tygodniu ciąży. Otulona czułością Bożej Rodzicielki w czasie kilku operacji, o których lekarze mówią, że to cud, że TAK się skończyły.
A może to zawierzenie wydarzyło się jeszcze wcześniej? Gdy przed jasnogórskim obrazem dwoje z kilkuletnim stażem małżeńskim (potem rodzice Marysi) spojrzało sobie w oczy i na ucho szepnęło o miłości?
Lub gdy on, zauroczony dziewczyną, klęczał przed figurą Matki Bożej Królowej Rodzin? To jej wizerunek jest na obrazku, którego nie spaliłam.