Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Przed ślubem byliśmy świadkami tego, jak alkohol niszczy – rodziny, związki, przyjaźnie. Z drugiej strony, myśląc o środowiskach, z których wyszliśmy i ich podejściu do alkoholu, decyzja o rezygnacji z niego w naszym domu nie była wcale oczywista. W końcu bez przesady – wszystko jest dla ludzi! A jednak.
Kibol i “huciara”
Dziś jesteśmy rodzicami czwórki dzieci, nieidealnym małżeństwem, członkami wspólnoty. A kiedyś? Kibol jednej z drużyn piłkarskich, oraz – co prawda napływowa, ale jednak – “huciara” (mieszkanka Nowej Huty w Krakowie – przyp. aut.). W grupach naszych bliższych i dalszych przyjaciół alkohol zajmował ważne miejsce. 7 lat temu mój mąż się nawrócił. 6 lat temu wzięliśmy ślub, a wraz z nim Michał podjął decyzję, że nie będzie pił alkoholu. Skąd tak zdecydowany krok? Co nam to daje na co dzień? By jak najlepiej odpowiedzieć na te pytania, spisałam świadectwo mojego męża. Ono – tak uważam – najlepiej odda przyczyny i skutki tej decyzji.
Świadectwo Michała – dlaczego nie pije?
Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie zamierzam moralizować i przekonywać, że alkohol jest zły sam w sobie. Mówią, że wszystko jest dla ludzi – to może akurat nie do końca prawda. W każdym razie, na pewno nie wszystko jest dla mnie. Nie w tym momencie. Z alkoholem znam się bardzo dobrze z czasów kawalerskich. To stary druh, z którym spotykałem się w każdy weekend – tak świętowałem. Ten stary kumpel nie okazał się być dobrym przyjacielem. Tak samo jak nikt z grona znajomych, z którymi bawiłem się latami.
Alkohol zmienia
Nie chcę żeby moje dzieci widziały, jak podczas spotkań towarzyskich zmieniam się z minuty na minutę. Mówią, że alkohol wyciąga z ludzi prawdę. Nie wiem, może. A może po prostu luzujemy sobie, nie zwracamy uwagi na wady, nad którymi na co dzień pracujemy i trzymamy je w ryzach. Nie jesteśmy już czuli, empatyczni, ale raczej głośni, rozbawieni. Nie interesuje nas już to, że dzieci są zmęczone, że nas potrzebują.
Nie chcę, żeby dzieci widziały mnie jako bełkoczącego, spoconego ślimaka.
Alkohol wiąże ręce
To prosta sprawa. Po alkoholu nie mogę zabrać gdzieś dzieci samochodem – nawet podjechać do parku. W sytuacji awaryjnej, jakiejś nagłej choroby czy wypadku, jestem ubezwłasnowolniony. Nie mogę pędzić do lekarza, czy na SOR. Mogę nie obudzić się w nocy, gdy dziecko zawoła z drugiego pokoju, że przyśnił mu się koszmar. Nie pomogę przyjacielowi w potrzebie, który zadzwoni wieczorem, że zepsuło mu się auto.
Nie będzie mnie, bo coś mnie zabrało…
Alkohol boli
To dość praktyczne podejście – biorące pod uwagę samego siebie. Jak poimprezuję, to czy wstanę z dziećmi o 6:00 rano, żeby pomóc im się ogarnąć, zjeść śniadanie, ubrać? Może wstanę, ale na kacu to będzie bardzo bolesne. Jeśli nie wstanę i będę gnić w łóżku do południa, narażam się na słuszny gniew żony i na pokazanie się dzieciakom w mało godnej postaci.
Alkohol odwraca sens
Osobiście razi mnie to społeczne przyzwolenie na świętowanie z alkoholem. Pierwsze, co przychodzi do głowy, to picie – z każdej okazji: długi weekend, wypłata, jakiś sukces, święta, urodziny, I Komunia. Szczególnie ostatnie pozycje mnie rażą. Nie rozumiem, jak można postawić na stole alkohol na I Komunii Św., urodzinach dziecka czy chrzcinach! Nie chcę pokazywać dzieciom, że świętuje się tylko w ten jeden sposób. Wydaje mi się, że celebrując przy pomocy alkoholu tracimy z oczu sedno sprawy. Zapominamy co jest istotą danego święta, znika człowiek. Nie skupiamy się wtedy ani na jubilacie, jeśli to akurat urodziny, ani na sensie święta, jeśli to na przykład Wielkanoc.
Chcę dawać przykład
Dlaczego rodzice są zdziwieni, gdy nastolatek przyjdzie do domu “po spożyciu”? Chłopak być może dostanie jakąś karę, ale dlaczego? Przecież picie jest w porządku. A jednak, z jakiegoś powodu, rodzice tego zabraniają. W takim razie wystarczy, żeby nie zorientowali się, że jest się wstawionym. Zaczyna się więc zabawa, swoista gra w ciuciubabkę. Ale kiedy nastolatek jest już pełnoletni, być może pracuje, to „niech żyje wolność i swoboda”!
Rodzic się wtedy martwi. Słusznie, ale to rodzic dał też przykład. Pokazał, że alkohol jest fajny, bo przecież tak chętnie po niego sięgał przy każdej okazji do świętowania. Czy się nam to podoba czy nie, dajemy przykład. Też chcę go dawać, więc pokażę dzieciom, że można bawić się bez alkoholu i to całkiem dobrze.
Być może kiedyś, za 20 lat, w jakieś letnie popołudnie będę leżał w hamaku, popijając zimne piwo. Brzmi całkiem przyjemnie, ale kiedyś – gdy dzieci pójdą w świat. To mój świadomy wybór.