Przejdź do treści

Proste i do wdrożenia od zaraz… Ta książka odmieniła moje małżeństwo

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Lektura tego, czym dzieli się amerykański terapeuta Gary Chapman, otworzyła mi oczy na wiele spraw. Aż trochę wstyd się przyznać, bo nie jest to jakaś fizyka kwantowa. To są bardzo proste rzeczy. Takie do wprowadzenia od zaraz przez każdego.

Prezentowe zaćmienie umysłowe

Zanim o książce, najpierw trochę o mnie. Nie że jakoś poszukuję atencji, czy że lubię się publicznie wyflaczać. Nic z tych rzeczy. Po prostu książka, o której zaraz opowiem, jest poradnikiem, a miarą poradnika nie są rady w same w sobie. Bo ok, poradnik może się świetnie czytać, być ciekawy, zabawny i ogólnie cud miód. Tylko co z tego, jeśli nic poza tym nie wnosi to do naszego życia, nic w nim nie zmienia? Muszę tu zastosować biblijny miernik jakości, a mianowicie, że „po owocach was poznają”.

Zatem – poradnik jest tak dobry, jak zmiany, które po jego lekturze wprowadziliście. Podam pewien przykład z mojego małżeństwa. Otóż bardzo stresowało mnie kupowanie prezentu urodzinowego dla mojej żony. Nie chodzi o pieniądze (tym bardziej, że moja żona nie przepada za drogimi prezentami). Znamy się jeszcze z liceum i – jakby nie liczyć – wychodzi już ponad 20 lat, z czego 16 jako małżeństwo. Wiele razem przeszliśmy i naprawdę jesteśmy bardzo blisko. Jednak gdy przychodzi do wyboru prezentu, to dostaje jakiegoś zaćmienia umysłowego. W mojej głowie jest to, co miałem podczas egzaminu z dwudziestowiecznej filozofii niemieckiej: pustka.

Dla żony prezent, dla mnie – niedosyt

Może rozumiesz mój ból, może nie. W każdym razie zawsze, od lat, był to dla mnie moment bardzo stresujący. Czy może kolczyki? A jeśli tak to jakie? A może lepiej taki fajny pokrowiec na laptopa, który ostatnio oglądaliśmy? A może nie, bo za bardzo praktyczne?

Na coś się zawsze decydowałem. Zawsze było ok, ale też zawsze czułem niedosyt. Rozumiesz – ja czułem niedosyt. Nie moja żona. Ona była zawsze zadowolona. Natomiast ja zawsze z tyłu głowy miałem: „czy ona na pewno jest zadowolona, czy po prostu nie chce mi sprawiać przykrości?”.

Ludzie polecali… inaczej bym nie brał!

To tylko jeden przykład, ale podobnych rzeczy można by wymienić więcej. Zapewne zgodzisz się ze mną, że czasami mówimy o tym samym, ale jakby innymi językami. Coś robimy, coś mówimy, ale jesteśmy inaczej rozumiani. I w drugą stronę, my coś zrozumieliśmy, co ponoć wcale tak nie było powiedziane. Na coś czekamy – dostajemy coś innego. Coś dajemy – nie trafiamy.

Trafiłem jednak na pewną książkę. To znaczy, nie trafiłem na nią sam, tylko polecało ją niezależnie od siebie mnóstwo ludzi. Podjąłem decyzję – kupuję. Książka okazała się niedroga (jestem z Poznania – to ma tu spore znaczenie), co mnie dodatkowo zachęciło. Na minus zdecydowanie okładka. Naprawdę, gdyby nie polecenia wielu, wielu osób, znajomych z Polski i z zagranicy, a także np. autorów podcastów itp., to bym tego nie brał. Ale dobra, kupiłem, odebrałem z paczkomatu, przeczytałem i… BAM!

Rewolucja! Poznaliśmy swoje języki

Niby proste to wszystko, oczywiste takie, ale dopiero jak ktoś to zebrał do kupy, posegregował, opisał i wyjaśnił, to nagle staje się takie przejrzyste. My naprawdę mówimy w innych językach.

Po lekturze „5 języków miłości” zauważyliśmy i zrozumieliśmy wiele rzeczy. Jedną z nich było to, że moja żona nie mówi językiem podarunków. To nie jest jej język i wcale jej na prezentach nie zależy. Jej językiem jest wspólne spędzanie czasu i najlepszym prezentem będzie wyjście razem do kina i na kolację czy wyjazd na weekend.

Co zmieniłem?

W zeszłym roku już wiedziałem, co mam robić – wyjechaliśmy na dwa dni do zaśnieżonego, przedświątecznego Wrocławia (urodziny są w grudniu). Spacerowaliśmy w parku iluminacji, odwiedziliśmy rynek, jarmark świąteczny. Moja żona twierdzi, że to były najlepsze urodziny w jej życiu. Ja pierwszy raz dokładnie wiedziałem co mam zrobić, żeby mówić w języku miłości mojej żony.

Z kolei moje języki miłości to dotyk i dobre słowo, pochwała. To dlatego tak mnie stresowały te prezenty, bo ewentualna aprobata za trafienie z prezentem jest dla mnie wyjątkowo ważna.

Mój znajomy dowiedział się po 15 latach, że jego odkurzanie mieszkania, które z takim zapałem wykonywał żeby zrobić przyjemność żonie, wcale nie sprawiało jej radości. Jej językiem nie były uczynki, a wspólny czas. Przykłady można mnożyć.

Do zastosowania od zaraz

Ta książka otworzyła mi oczy na wiele spraw. Aż trochę wstyd się przyznać, bo to, o czym pisze autor książki Gary Chapman, tak jak wspomniałem, nie jest jakąś fizyką kwantową. To są bardzo proste rzeczy. Takie do wprowadzenia od zaraz przez każdego. Ale jakoś się o tym nie myśli. O tych oczywistościach za bardzo się nie mówi.

Nie jestem fanem pseudo-psychologicznych poradników, jakichś new age’owskich banałów, lania wody pod aktualne mody. To nie moja bajka. Dlatego polecam właśnie tę książkę, bo tego tam nie ma.

Przeczytajcie oboje!

Gary Chapman przez długie lata pracował z małżeństwami. Był z nimi w wielu trudnych chwilach i pomagał tysiącom ludzi. Książka „5 języków miłości” opisuje wzorzec, który został przez Chapmana zauważony i zdefiniowany. To książka, która w prosty sposób opisuje nas i to, jak funkcjonujemy, a także co możemy zrobić, żeby zrozumieć naszych małżonków i to, jak oni funkcjonują. Ta książka podaje też przykłady, jak spotkać się po środku i przestawić swoje małżeństwo na zupełnie nowy tor. Ta książka, to może być „game changer” dla twojego małżeństwa.

Ważne jest, żeby przeczytać ją wspólnie. W sensie – niekoniecznie jednocześnie, ale ważne, żeby każdy z małżonków ją przeczytał i wypełnił test, który jest na końcu. Niezwykle ważne jest, żeby ta książka była przez was omówiona. Żebyście zainicjowali rozmowy o tym, co przeczytaliście, co wyszło wam z tekstu. Dzięki temu naprawdę lepiej się zrozumiecie.

I tu jeszcze na koniec podpowiem już od siebie – idźcie na dłuższy spacer, właśnie po to żeby pogadać. Spacery w celu rozmowy (takie małżeńskie walk&talk) to świetna rzecz. To, że nie siedzimy w domu, nie patrzymy na siebie (a jednak jesteśmy bardzo blisko) niezwykle pomaga z uporaniem się z trudniejszymi tematami. Takimi, w których trzeba się otworzyć, omówić coś, co może przez całe lata było źle interpretowane.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także