Przejdź do treści

Proporcja 5:1 – oto naukowy sposób na małżeńskie szczęście. Wchodzisz w to?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Zastanawialiście się kiedyś, co powoduje, że niektóre pary, mimo pięknych początków, z biegiem lat decydują się na rozwód, a inne potrafią wybaczyć nawet zdradę? Co sprawia, że jedni żyją szczęśliwie w małżeństwie, a innym się to nie udaje? Badania dwóch amerykańskich psychologów rzuciły na te pytania bardzo dużo światła i dały wręcz matematyczną odpowiedź: chodzi o proporcję 5:1.

Małżeńska rutyna – zabija czy wzmacnia?

Każdy, kto żyje w małżeństwie, zapewne się zgodzi, że wspólna codzienność bywa piękna, ale jednocześnie trudna. Gdy weselny blichtr opadnie, możemy być zaskoczeni. Jednak mimo trudności, a może właśnie dzięki nim, życie męża i żony jest ogromną szkołą miłości i źródłem szczęścia. Przy ciągłych wyzwaniach dwoje kochających się ludzi nie ma kiedy się nudzić.

Najnowsze statystyki wskazują na to, że 30% małżeństw w Polsce się rozpada. Sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest smutniejsza. Tam co drugie małżeństwo kończy się fiaskiem. Co zatem odróżnia te 50% poranionych par, od tych, które – nawet jeżeli też poranione – żyją ze sobą nadal? Czy straciliśmy potencjał do budowania szczęśliwych związków? A może nie potrafimy się odpowiednio dobierać?

Zbadajmy małżeńskie szczęście – szok!

Psychologowie John Gottman i Robert Levenson w latach 70-tych ubiegłego wieku zadali sobie te same pytania. Postanowili zbadać, co odróżnia szczęśliwe pary od tych nieszczęśliwych. Chcieli dowodów naukowych. Zamierzali wyłapać to, co charakteryzuje pary żyjące razem w szczęściu. Ich badanie przebiegało niepozornie. Poprosili pary, by w 15 minut rozwiązały konflikt dotyczący ich relacji. Rozmowy zostały utrwalone na taśmie, a naukowcy wnikliwie je analizowali. Na ich podstawie wyznaczali system przewidywania tego, która para ma szansę na zgodne życie we dwoje, a która się rozpadnie. 

Gottman i Levenson skontaktowali się z badanymi małżeństwami po 9 latach od eksperymentu. Chcieli się dowiedzieć, czy ich przewidywania się sprawdziły, tzn. które pary wciąż są razem. Doznali szoku, gdy okazało się że wysnute w badaniu przypuszczenia sprawdziły się w 90-ciu procentach.

To, co odkryli, nazwali “proporcją 5:1”. Jeśli zaczniecie stosować tę metodę od dziś, badacze gwarantują, że zwiększycie wasze szanse na dożycie wspólnej starości w szczęściu.

Pary szczęśliwe i rozpadające się – kluczowa różnica

Gottman założył najpierw, że udane pary mniej się kłócą. Wraz z trwaniem badań okazało się jednak, że szczęśliwe pary kłócą się równie często, a w niektórych przypadkach nawet częściej, niż te nieszczęśliwe. 

Jedne od drugich różniły się tym, że mimo wybuchowych sprzeczek równoważyły swoją rozmowę pozytywnymi gestami. Gdy przyjrzano się badanym małżeństwom szerzej, w ich codzienności przeważały pozytywne gesty miłości. To one tworzyły dobrą atmosferę między małżonkami. Dobre gesty to np.: komplementy, rozpoczynanie zdania od słowa “kochanie”, przytulenie czy uśmiech.

Z drugiej strony badacze zaobserwowali, że negatywne odczucia podczas kłótni pochłaniają mnóstwo emocjonalnej siły. Przez to trudniej jest małżonkom wrócić do normalnego funkcjonowania po kłótni. Dlatego wskazali, że aby zachować satysfakcję w związku, na jedną negatywną interakcję powinno przypadać pięć pozytywnych. Ta teoria mocno uwidacznia, jak łatwo jest zniszczyć jedność małżeńską, a jak trudno ją odbudować.

Pozytywne i negatywne interakcje – przykłady

Jak to się ma do codzienności? To dość łatwe do wprowadzenia w małżeński nawyk. Po każdej negatywnej interakcji należy zadbać o pięć pozytywnych gestów miłości. A pozytywne gesty miłości to np.:

  • uśmiech, 
  • dotyk, 
  • przytulenie, 
  • całus, 
  • dobre słowo, 
  • żart, 
  • dobry uczynek,
  • kawa dla męża/żony, 
  • komplement, 
  • przysługa.

Negatywne interakcje w małżeństwie w rozumieniu Gottmana i Levensona to przede wszystkim:

  • źle prowadzona kłótnia, 
  • gesty pogardy, cynizmu, 
  • krytycyzm, 
  • przewracanie oczami, 
  • śmianie się z tego, co mówi małżonek, 
  • ironia, 
  • przedrzeźnianie, 
  • ośmieszanie, 
  • krzyk, 
  • wyzwiska

… czyli sprzeczka pełna przemocy werbalnej. 

Takie radzenie sobie z kwestiami spornymi nie tylko niszczy jedność małżeńską, ale również może zostawić rany, które nieprędko się zagoją. A w konsekwencji mogą wprowadzić rozłam między małżonkami.

Uważność na słowa jest przecież radą biblijną. Czytając Pismo Święte, wiele razy słyszymy, że słowa mają moc. Choćby św. Jakub w swym liście pisze: 

Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo.
(Jk 3,10)

Jak wprowadzam w życie proporcję 5:1?

Pamiętajmy o tym, że nawet po trudnej wymianie zdań możemy naprawić sytuację, stosując proporcję 5:1. Pomocne może okazać się napisanie sobie w widocznym miejscu w domu skrótu “5:1” – tak, by pamiętać o tej zasadzie. Innym sposobem na praktykowanie omawianej metody jest liczenie na palcach dobrych gestów miłości po trudnym wydarzeniu. To mój sposób, choć przyznam, że sama jestem w procesie wdrażania w życie nawyku pamiętania o proporcji 5:1. 

Tak już jest, że tam, gdzie mocne emocje, tam trudno o trzeźwe myślenie. Widzę jednak sama po sobie i moim małżeństwie, że jeśli w porę się nie ockniemy podczas kłótni, spirala negatywnych interakcji przejmuje nad nami kontrolę.

Jasne, wymaga to trochę czasu, by w trakcie emocjonalnej wymiany zdań oprzytomnieć, przypomnieć sobie o opisanych wyżej badaniach i zastosować pięć pozytywnych gestów. Warto jednak dbać o wyrównywanie tego balansu w relacji. Zresztą ta dobra piątka nie musi być zrealizowana od razu. Można zacząć od przytulenia, zachęcenia męża/żony do przerwania sprzeczki i wspólnego wypicia kawy, skomentowania: “i tak Cię kocham!”. To takie małe gesty, a wyrównują ogólną atmosferę życia we dwoje. W końcu nie od razu Rzym zbudowano.

Dołącz do mnie!

To co? Spróbujecie razem ze mną wypracować nawyk proporcji 5:1? Ktoś może powiedzieć, że to tylko teoria oparta na starych badaniach. Nie jest ona przecież gwarancją szczęśliwej relacji. Jeśli jednak istnieje konkretne narzędzie do zwiększenia naszych szans na szczęśliwą codzienność małżeńską – dlaczego by nie spróbować?

Dla mnie optymistyczne jest pierwsze odkrycie, jakie przyniósł prowadzony przez Gottmana i Levensona eksperyment. Fakt, że zarówno udane pary, jak i te, które się rozpadły, tak samo doświadczały kłótni. To daje nadzieję. Punkt ciężkości przenosi się zatem nie na sam fakt pojawienia się sprzeczki, ale na to, jak ją poprowadzimy i czy zadbamy o ogólny dobrostan naszej relacji. To dobra wiadomość. Samo kłócenie się z mężem/żoną – choćby we włoskim stylu – nie oznacza jeszcze końca małżeństwa.

Dla mnie to duża ulga. Zatem: 5 palców jak 5 drobnych gestów miłości – zaczynamy odliczanie?

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także