Przejdź do treści

Małżeństwo we wspólnocie: „wymodliliśmy sobie to miejsce”

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Jesteśmy z mężem we wspólnocie od niemal 15 lat. To miejsce nas jednoczy, mimo że na co dzień jesteśmy różni… i nie jest to tylko ładny slogan. Wybraliśmy naszą wspólnotę ze względu na jej charyzmat i dziś czerpiemy z tego mnóstwo korzyści.

Marzenie o małżeńskiej wspólnocie

Często się mówi o tym, że w rozwijaniu i pielęgnowaniu wiary pomaga z całą pewnością wspólnota religijna. Łączy ona ludzi, którzy chcą na co dzień głębiej żyć wiarą, szukać Pana Boga i wspierać się w tym wzajemnie. Razem łatwiej iść w obranym kierunku. Sama często mówiłam mężowi o moim marzeniu bycia we wspólnocie nie tylko ze względu na nas, ale i na dzieci. Uważałam, że im również pomoże to wzrastać w wierze.

Modliliśmy się więc wspólnie o dobrą wspólnotę dla siebie. Wiedziałam z góry, że nie będzie to Domowy Kościół, bo oboje mamy nieco inną duchowość. Bardziej odpowiadają nam wspólnoty charyzmatyczne.

Nasze miejsce wzrostu – Galilea

Pan Bóg dość szybko odpowiedział na naszą modlitwę. Otóż pewnego pięknego dnia mąż odprowadzał na zbiórkę harcerską naszą córkę i zobaczył na tablicy ogłoszeń informację o Domu Zmartwychwstania prowadzonym przez animatorów (teraz mówi się o nich „gospodarze”) Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Zaproponował, abyśmy poszli na pierwsze spotkanie. Zgodziłam się, choć początkowo bez większego entuzjazmu, bo o Galilei nigdy nie słyszałam.

Jednak dość szybko stwierdziliśmy, że jest to miejsce wzrostu, które spełnia nasze oczekiwania. Dla męża ważne jest uporządkowanie modlitwy, formacji, służby, a nam obojgu bliskie jest życie prawdą i miłością oraz niesienie nadziei – i właśnie to jest charyzmatem wspólnoty. Postanowiliśmy zatem spróbować i nasza przygoda z Galileą trwa już 14 lat.

Wspólnota czy małżeństwo? Nie ma takich pytań

Jak to wpływa na nasze małżeństwo? Na pewno bardzo łączy, bo choć nasze indywidualne drogi do Pana Boga się różnią (nawet z racji tego, że mężczyzna i kobieta inaczej przeżywają swoją wiarę), to jednak mamy wspólną przestrzeń realizowania duchowości, wspólny charyzmat.

Cieszę się, że wspólnie z mężem uwielbiam Boga w czasie naszych spotkań – głównie na tzw. Domu Zmartwychwstania oraz że dzielimy się Słowem Bożym. Poza tym mogę swobodnie angażować się w dzieła wspólnoty i mój mąż nie ma o to żadnych pretensji. Wręcz przeciwnie – zachęca mnie do tego. Doceniam to tym bardziej, że widzę kobiety, które są same w Galilei i często borykają się ze sprzeciwem mężów, przeżywając z tego powodu rozdarcie wewnętrzne. Budującym przeżyciem jest też dla nas wspólnie składana dziesięcina, poprzez którą razem powierzamy Bogu nasze finanse.

Spotkania w naszym domu – to nas rozwija

Ważnym momentem naszego zaangażowania we wspólnotę była decyzja, że sami otworzymy Dom Zmartwychwstania, czyli u nas będą się odbywały cotygodniowe spotkania. Wzorem była dla nas w tej przestrzeni para przedstawiona w Dziejach Apostolskich – Pryscylla i Akwila – małżeństwo należące do grupy współpracowników św. Pawła. Oboje trudnili się wyrabianiem namiotów i zasłon na domowy użytek, a przebywający w Koryncie Paweł zamieszkał z nimi, w ich domu. Wiemy też, że przyjmowali oni w swoim domu grupę miejscowych chrześcijan, gromadzących się, by słuchać Słowa Bożego i sprawować Eucharystię. Tak więc przyczynili się do tego, że chrześcijaństwo mogło się rozwijać i rozprzestrzeniać. Wspólna troska o prowadzenie spotkań pozwala nam rozwijać nasze indywidualne cechy. W wielu wypadkach wzajemnie się uzupełniamy i to jest niezwykle cenne, a pomagając innym wzrastać w wierze, sami nieustannie w niej wzrastamy.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także