Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
„Kobiecość jest mądrością. Taką, która wie, jak działać roztropnie. Jest takim czułym kobiecym sprytem, który nie chce zranić, lecz dąży ku wspólnemu dobru (patrz: Maryja na weselu w Kanie). Z drugiej strony nie da się kobiecości sprowadzić do jakiejś jednej gotowej definicji.”
„Tylko się mną zachwycasz!”
Jeden z najpiękniejszych, nieoczywistych momentów w ciągu dnia to ten, kiedy udaje mi się obudzić nieco wcześniej. Uchylam sobie jedno oko, potem drugie i spokojnie kontempluję sobie piękno mojej żony. Ale zwykle jest tak, że ona już wie – uchyla jedno oko, uśmiecha się do mnie promiennie i pyta: „Już się wyspałeś?”. Nigdy nie zrozumiem, jak ona to robi, skąd wie, że ja już nie śpię. Wie i tyle. Wtedy wstaję, parzę pierwszą kawę, i jeśli dzieci jeszcze nie wstaną, zaczynamy rozmowę. Czasem jest tak, że ona mówi, a ja sobie patrzę. I kiedy nie potrafię ukryć zachwytu, czasem mnie karci: „Bo ty w ogóle mnie nie słuchasz, tylko się mną zachwycasz!” No nic na to nie poradzę, że jest taka zachwycająca, choć czasem i wkurza, i irytuje, i powie o słowo za dużo – jak to w związkach bywa.
O co chodzi z tą kobiecością?
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus. Mężczyźni widzą las, kobiety – gałązki i listki. Kobiety dają życie, mężczyźni mają je chronić i oddawać swoje – w razie potrzeby. To taki gotowy gorset kilku banałów, które oswajają poczucie głębokiej inności, która nas dzieli. Nas, czyli mężczyzn i kobiety.
Pamiętam z dzieciństwa taki wierszyk o chłopczyku, który zgubił się na lotnisku i szuka mamy i taty. Tłumaczy przechodniom, że mamę i tatę łatwo zauważyć w tłumie, bo „moja mama jest piękna i dobra, a mój tata mądry i silny”. Już wtedy jakoś odczuwałem, że wierszyk, mimo całej swej słuszności, jakoś trąci fałszem, bo np. mądrość jest moim zdaniem bardziej atrybutem kobiecości. Zwłaszcza ten rodzaj mądrości, którego nie uczą na żadnych uniwersytetach.
Bardzo lubię ten kawałek piosenki Kazika: „Ty masz taką mądrość głupią, niech której inni od ciebie się uczą”. Kobiecość jest mądrością. Taką, która wie, jak działać roztropnie. Jest takim czułym kobiecym sprytem, który nie chce zranić, lecz dąży ku wspólnemu dobru (patrz Maryja na weselu w Kanie). Ale nie da się też kobiecości sprowadzić do jakiejś jednej gotowej definicji. Cokolwiek powiemy, za wypowiedzianymi słowami, kryje się niewypowiedziane, niedopowiedziane, i to jest właśnie Tajemnica kobiecości.
Zgrany team
Doskonale wiemy, że często różnice między pierwiastkiem męskim i żeńskim w związku bywają źródłem nieporozumień i konfliktów. Jest to zresztą jeden z ulubionych tematów do – niewybrednych nieraz – żartów. To, co na początku śmieszy, czasem prowadzi do tragedii. Po siedemnastu latach związku staramy się jednak unikać docinania sobie w stylu: „Bo ty, jak wszystkie kobiety…!”, „No proszę, typowy mężczyzna!”. Nikt nie lubi być podciągany pod wspólny mianownik, a to, co nas różni, może być naszą wspólną siłą. Siłą naszej drużyny-rodziny.
Dam tylko jeden przykład. Moja żona ma jakiś przedziwny dar od Boga do zjednywania sobie ludzi i wchodzenia w relacje. Nie wiem, jak ona to robi. Ja prawdopodobnie bez niej zostałbym trapistą. Ale istnieć w świecie to istnieć z ludźmi i między ludźmi.
Precz z kurami domowymi!
Jeszcze jedno: utarło się, że w katolickich rodzinach kobieta poddana jest patriarchalnemu modelowi, w którym mężczyzna jest panem i władcą. Ten model złośliwie określa się jako trzy razy „K”: Kinder, Küche, Kirche (z niemieckiego: dzieci, kuchnia, kościół). Myślę, że czasem jeszcze coś takiego pokutuje, zwłaszcza tam, gdzie panuje źle pojęty tradycjonalizm.
Ja natomiast chcę mieć w domu kobietę-królową, a to jest możliwe wtedy, gdy będzie się ona realizować również poza przestrzenią domową. Kobiecość domaga się wolności, a rolą mężczyzny jest o tę przestrzeń wolności zadbać. Ta zasada powinna działać – dodajmy – w obie strony. Nie ma chyba nic gorszego, niż więź pozornie oparta na miłości, która staje się faktyczną niewolą.