Przejdź do treści

Felieton sytuacyjny: gdyby tata odszedł… Byliśmy w szoku!

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Tym razem, niecodziennie, felieton sytuacyjny dotyka tematu małżeńskiego, choć – oczywiście – wywołało go jedno z naszych dzieci. I to takie, po którym kompletnie byśmy się tego nie spodziewali.

Czy tam pojawiła się łza?

To był już schyłek dnia. Dokańczaliśmy z Andrzejem jakieś rytualne obowiązki. Dzieci, zamiast się wyciszać, dokazywały w najlepsze, tylko Klaudia siedziała w fotelu i przypatrywała się nam, jakby sporządzała nasze portrety pamięciowe. Kątem oka spostrzegłam, że wyciera łzę, szybko, żeby nikt nie widział. Byłam pewna, że mi się zdawało, gdyż Klaudia nie jest z tych, którzy są skłonni do nadmiernych wzruszeń. Jest raczej powściągliwa, a jej reakcje są introwertyczne. Niejednokrotnie musimy wręcz odgadywać, czy np. jakiś prezent przypadł jej do gustu, mając za podpowiedź tylko jej jedno zdanie: „no fajne”, bez żadnego emocjonalnego tła w postaci uśmiechu. Dlatego nierealne dla mnie było, że samo patrzenie na nas mogło wywołać w niej smutek. Tak kiepsko jeszcze nie wyglądamy. Chyba…

Niespodziewana bomba

– Boli cię coś? – zapytałam troskliwie, siadając obok.

– Mamo, mój świat by się zawalił, gdyby tata nas zostawił. Nic by już nie miało sensu.

Zamurowało mnie. Nigdy nie myślałam o rozstaniu. Czasami sfrustrowana codziennymi obowiązkami rzucam w przestrzeń stwierdzenia typu: „Ciekawe, jak byście sobie poradzili beze mnie?”. Ale nie są to poważne groźby. Jedynie wykrzykniki przy moim zmęczeniu. Jednak nigdy w naszym domu nie pojawił się nawet cień myśli, że któreś z nas mogłoby odejść.

– Dziecko, skąd ci to do głowy przyszło?

Klaudia opowiedziała, jak – będąc u babci – dowiedziała się, że rodzice jej koleżanki z dzieciństwa się rozwiedli. W dzisiejszych czasach niby nic takiego. Według statystyk, co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. Ale nie oni! Tata nie był jednym z tych nieobecnych ojców. Raczej był aktywno-kreatywny. Nie straszny był mu plac zabaw, jazda z dzieckiem na hulajnodze czy długie spacery. Mama spełniała się nie tylko w macierzyństwie. Miała też życie zawodowe. Uśmiechnięta, zawsze skora do rozmowy.

Co poszło nie tak?

Uwielbiam przyglądać się relacjom międzyludzkim, czytać z ludzkich emocji, analizować motywacje. I patrząc na małżeństwa z wieloletnim stażem i na te świeże związki, nie da się nie zauważyć, że młodzi ludzie cały czas potrzebują efektu „wow”. Żyjąc w przebodźcowanym świecie, gdzie wszystko jest szybkie, kolorowe i głośne, zatracili świadomość prawdziwej miłości i wolą, żeby było „wow”. Chcieliby jedynie, by związek przynosił moc wrażeń i uniesień. Chcieliby trwać w fazie zakochania, myląc ten stan z miłością.

Czym jest prawdziwa miłość?

Myślę, że prawdziwa miłość zaczyna się wtedy, gdy efekt „wow” znika. Gdy decydujemy się z kimś być nie dlatego, że jest jakiś, ale mimo tego, że jakiś jest. Nie dla zalet, ale mimo wad. Gdy – przy braku euforii – wkraczamy z drugą osobą w monotonię każdego kolejnego dnia.

Prawdziwa miłość jest wyborem, a nie uczuciem. Jest zrozumieniem, szacunkiem, wytrwałością. Myślę, że prawdziwa miłość to nic innego jak wolna wola. To wybór nie tego, co jest miłe i przyjemne dla mnie, ale co jest dobre. Dobre dla mojego męża, dobre dla dzieci, dobre dla rodziny, a w konsekwencji dobre i dla mnie. Miłość jest kompletnym wyrzeczeniem się egoizmu. Tak, jakbym pisała o samym Jezusie, nieprawdaż?

Mimo braku fajerwerków i skoków adrenaliny, stan taki nie jest przeciwieństwem szczęścia. Patrząc na małżeństwa leciwe, trochę już doświadczone przez życie, jednak konsekwentnie spójne, widzę szczęście. Ale nie takie krzykliwe, brokatowo-instagramowe, tylko takie spokojne i ciepłe. Szczęście czerpane z drobnych gestów i wspólnych chwil.

To nasz wybór

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby u nas się tak nie stało – obiecałam Klaudii przytulając ją najmocniej jak mogłam.

I robimy, nie ulegając pokusom flirtowania z kimkolwiek lub czymkolwiek, co odciąga nas od małżonka. Nie czepiając się błahostek i nie prowokując kłótni. Nie skupiając się na wadach, a na zaletach. Robimy, codziennie, konsekwentnie budując naszą rodzinę na Bożych fundamentach miłości, szacunku i zaufania. Z wyboru, a nie z chwili uniesienia.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także