Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Co robić, a czego unikać, by nasze dzieci poznały i polubiły klasykę literatury? Do kolejnej małżeńskiej rozmowy zapraszają pedagog Anna Chwolik i literaturoznawca Dominik Chwolik, rodzice czwórki dzieci.
Poprzednia rozmowa Anny i Dominika Chwolików o czytelnictwie dzieci: Przychodzi rodzic do doktora: „moje dziecko nie chce czytać”
Jaka książka dla dziecka? Pytajmy dziecko!
Anna Chwolik: Przychodzę do biblioteki i widzę pełne regały książek dla dzieci i młodzieży. Mnóstwo nowych i nieznanych mi tytułów. Nie muszę czytać „od deski do deski”, żeby wiedzieć, że niektórych nie poleciłabym naszym dzieciom do czytania. Jak się w tym odnaleźć?
Dominik Chwolik: Trudno dziś nadążyć za częstotliwością ukazywania się nowych tytułów dla dzieci i młodzieży. Dróg jest tutaj kilka. Na pewno warto sięgać po sprawdzone pozycje, w tym klasykę literatury – by dziecko miało kontakt z naprawdę wartościowymi tekstami (pod względem treści czy bogactwa językowego). Ponadto pewnym pomysłem jest korzystanie
z portali, które polecają dobre książki (dobre w znaczeniu przekazu, moralności). Rozmowa
z innymi rodzicami również jest cenna, jednakże wiele dają rozmowy z dziećmi – o ich wrażeniach czytelniczych, tym co im odpowiada lub nie (co je cieszy lub niepokoi w książkach).
Wiadomo, że póki dzieci są małe i nie potrafią czytać, są zdane całkowicie na nasze wybory. Trudniej jest, kiedy są starsze. Ostatnio nasza ośmioletnia córka poleciła mi książkę, mającą ponad 200 stron. Po czasie miałyśmy okazję podyskutować o jej treści. Może to jest klucz: nie zostawiać dzieci z tym, co przeczytały, ale w miarę możliwości interesować się i w tym uczestniczyć?
Koniecznie, a dyskusje z dziećmi na temat książek bywają bardzo ciekawe. Wiele emocji wzbudziła np. wspólna lektura książki o pająkach z naszym najmłodszym synem. On nie potrafi jeszcze czytać, dopiero rozpoznaje litery i bardziej przegląda obrazki, niż czyta teksty, ale było to bardzo ciekawe doświadczenie. Obaj dowiedzieliśmy się o wielu interesujących faktach z życia tych stworzeń. Z młodszą córką możemy porozmawiać chociażby o przygodach Basi, które bardzo lubi, a ze starszą o losach porwanej przez piratów dziewczyny. Najstarszy syn to fan historii i futbolu, a to dla mnie samego dość atrakcyjne tematy.
Klasyka to punkt odniesienia
Dobrze, ale to nie jest jednak klasyka literatury. Czy koniecznie powinniśmy proponować dzieciom dzieła klasyczne, które kojarzą się z trudnym, niezrozumiałym językiem i długimi opisami?
Nie musimy dzieciom proponować tylko dzieł z klasyki literatury, ale dobrze, by miały one okazję się z nimi zetknąć. Chodzi nie tylko o wartości, o których była mowa wcześniej, ale też o próbę zrozumienia, skąd się biorą różne pomysły współczesnych twórców, do czego się odwołują, do jakiej tradycji sięgają, gdzie pojawiają się podobne motywy. Oczywiście im dziecko jest starsze – tym więcej analogii będzie dostrzegało. Np. zupełnie inaczej można odczytać powieści Johna Flanagana z popularnej serii dla młodzieży „Zwiadowcy”, znając chociażby „Robin Hooda” czy „Władcę Pierścieni”.
Nie dajmy sobie wmówić, że klasyka to nuda
Lubię książki, po których coś zostaje, jakaś myśl, refleksja. Obserwuję, że powstaje teraz dużo pozycji, które są trochę jak fajerwerki: atrakcyjna forma, zaskakujące i szybkie zwroty akcji, dużo dialogów, ale nic poza tym. Proponując dzieciom książki, które wymagają trochę wysiłku, dajemy im punkt odniesienia. Mam wrażenie, że z klasyką jest też trochę jak z chodzeniem do dentysty. Łatwo jest przenieść swoje lęki czy doświadczenia na dzieci. Kiedy dzieci usłyszą od nas, że „Pan Tadeusz” to była zmora naszych lat szkolnych, mogą podejść do tematu podobnie.
To pokazuje, jak duży możemy mieć wpływ na wybory czytelnicze naszych dzieci. Warto go pozytywnie wykorzystać, bo w okresie nastoletnim przesunie się on na korzyść środowiska – kolegów i koleżanek. Ja sam dopiero na studiach w pełni pokochałem „Pana Tadeusza”, gdy przeczytałem trochę książek na temat Mickiewicza. Mogę więc inaczej omawiać tę lekturę z uczniami, przy okazji robiąc coś ciekawego, np. budując makietę do wybranych scen z eposu.
Nasz najstarszy syn przeczytał albo przesłuchał już wiele pozycji klasycznych i stwierdził, że są ciekawe (chociażby „Potop”). Nikt go do tego nie zmuszał, choć nasze wybory oraz zainteresowania czytelnicze pewnie miały na to wpływ. Po drugie nikt mu jeszcze nie zdążył powiedzieć, że lektury z kanonu są nudne, a ich czytanie jest obciachowe (co oczywiście nie jest prawdą). Pamiętam, jak w szkole podstawowej czytałem „Władcę Pierścieni” i było tam dużo scen, przy których mocniej zabiło mi serce. Zatem w dziełach klasycznych też mogą czaić się „fajerwerki”, jeśli nikt nie zdążył zepsuć nam radości czytania, odkrywania i przeżywania spotkania z literaturą.