Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Oto kilka zasad, które sprawią, że kiedy dziecko woła nas, bo chce nam coś pokazać, będziemy potrafili taką sytuację świetnie wykorzystać, by lepiej budować relację.
„Mamo, chodź coś zobaczyć”
Na końcu języka mam narzekanie, że znowu ktoś czegoś ode mnie chce i każda moja czynność musi być przerwana przynajmniej kilkukrotnie. Ale z drugiej strony wiem, że to „chodź coś zobaczyć” jest konkretnym zaproszeniem do świata mojego dziecka.
Domyślam się, że chodzi o jakiś bardzo istotny rysunek lub budowlę. Daję znać, że to dla mnie ważne i umawiam się, że przyjdę, kiedy dokończę składać pranie.
Wchodzę do pokoju i od razu prawie potykam się o leżące na podłodze skarpetki. Rzucają się w oczy nieodniesione kubki („a tyle razy prosiłam!”). Od progu mam ochotę wydać kilka rozkazów i powiedzieć małe „kazanie” o potrzebie porządku. Zamykam drzwi i w sumie, korzystając z chwili, mogłabym zapytać, jak poszedł dzisiejszy sprawdzian. Warto byłoby jeszcze wspomnieć o ostatniej kłótni z bratem i przypomnieć o wyniesieniu śmieci.
U dorosłych całkiem podobnie
Myśląc o wychowaniu, o tym jak powinnam zareagować w danym momencie, lubię stosować metodę zamiany ról. Wyobrażam sobie analogiczną sytuację, która dotyczy mnie i ważnej dla mnie osoby. Przenosząc powyższą scenkę na dorosły grunt, mogłoby to wyglądać następująco:
Ugotowałam wyjątkową potrawę. Poświęciłam sporo czasu na znalezienie przepisu
i przygotowanie najlepszych składników. Wszystko się udało i jest pyszne. Wołam męża, żeby spróbował. Zapraszam go do mojego świata, do mojej twórczości. Wyobraźmy sobie, że jego reakcja jest następująca: „bardzo dobre, ale widzę, że nie posprzątałaś kuchni” albo „może i dobre, ale dlaczego nie dostałaś ostatnio premii?” „Sądzę, że powinnaś zabrać się do pracy, zamiast wymyślać nowe potrawy”. Mógłby też skosztować nie odrywając wzroku od telefonu i nieuważnie powiedzieć: „oczywiście, że dobre”. Poczułabym, że to, co robię nie jest dla niego ważne i na pewno następnym razem nie pytałabym go o opinię.
Gdy dziecko zaprasza, warto przymknąć oko
Jest taka pokusa, kiedy już oderwiemy się od naszych dorosłych spraw, żeby przy okazji „odhaczyć” wiele punktów na raz. Oczywiście, że rozmowa o porządku, szkole, relacjach z rodzeństwem i obowiązkach jest ważna, ale nie w momencie, kiedy dostajesz zaproszenie.
Janusz Korczak mówił: „nie ma dzieci, są ludzie”. Sprawy dzieci są mniejsze, ale nie mniej ważne. Przekonali się o tym apostołowie, kiedy Pan Jezus powiedział „pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie”. Myślę, że nie tylko do nich mówił, ale potrafił ich słuchać najlepiej na świecie.
Dlatego są momenty, kiedy przymykam oko na bałagan i nie pytam „co w szkole?”. Dzieci, zapraszając nas do swojego świata, uchylają drzwi, ale jeśli będą się spotykać tylko z naszą krytyką i ciągłym zwracaniem uwagi, przestaną nas wołać.
Świat dziecka – wchodzę, choć nie rozumiem
Czy musimy okazywać zainteresowanie czymś, co dla nas jest najzwyczajniej w świecie nudne? Przykład własny – dla mnie piłka nożna jest czymś, co szanuję, ale tego nie rozumiem. Mogę wyjść na boisko i pokopać piłkę. Natomiast sportu jako zjawiska – oglądania meczów, śledzenia rozgrywek klubowych, po prostu nie lubię. Nie pytam mojego syna, jaki był wynik meczu albo kto przeszedł do innego klubu, dlatego, że mnie to ciekawi. Pytam, bo to jest częścią świata mojego dziecka. A mi zależy, żeby być tam razem z nim.
Krótkie podsumowanie
Gdy dziecko zaprasza cię do swojego świata:
- nie oceniaj, nie krytykuj;
- odłóż na bok sprawy dotyczące porządku, szkoły itp.;
- słuchaj, zadawaj pytania (łatwo mówi się o swoich pasjach, kiedy ktoś okazuje nam swoje zainteresowanie);
- jeśli czegoś nie rozumiesz, nie bój się zapytać. To żadna ujma na honorze, nie wiedzieć. Nie musisz znać się na wszystkim. Pozwól dziecku wejść w rolę eksperta.