Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Któż z kibicujących swoim pociechom w sportowych zmaganiach nie chciałby, by jego dziecko stało się drugą Igą Świątek czy drugim Robertem Lewandowskim, Ewą Pajor, Bartkiem Zmarzlikiem czy choćby Bartkiem Kurkiem…? Zapewne nieliczni świadomie zrywają z takimi marzeniami. Wiemy, że za sukcesem idzie prestiż i często duże pieniądze. I tego szczęścia wielu z nas chciałoby dla swoich dzieci.
Rodzice kibice i ich pragnienia
Na początku wysyłamy dziecko na treningi głównie po to, by się ruszało, bo sport to zdrowie. Gdy maluch zaczyna się w konkretną dyscyplinę “wkręcać”, przychodzą zawody, a wraz z nimi nierzadko nagrody i medale. Najczęściej już wtedy zaczynamy widzieć swoją pociechę w roli przyszłej gwiazdy. W sumie nie ma w tym nic złego. Prawda jest taka, że niemal każdy wielki sportowiec wiele by nie osiągnął, gdyby nie zaangażowanie rodziców. Mówi o tym Robert Lewandowski, mówi Iga Świątek i wielu, wielu innych. Problem pojawia się wtedy, gdy to rodzic chce tego sukcesu bardziej niż dziecko…
Kolega mojego syna Karol od sześciu lat gra w tenisa ziemnego. Jest naprawdę dobry. Ostatnio gra bardzo często i bardzo dużo. Dlaczego? Bo jego treningiem zajął się tata. Tata jest świetnym trenerem, ale… Karol z dnia na dzień jest coraz bardziej zgaszony. Nie idzie mu już tak dobrze na zawodach. Wydaje się być zmęczony. Dla taty Karola to coś niedorzecznego. Wie, że chłopak w takim wieku szybko się regeneruje. Dorzuca mu więc dodatkowe treningi. Karol nie chce zawieść taty. Stara się.
W szkole idzie mu coraz słabiej. Coraz częściej boli go głowa. Mama Karola szuka przyczyny. Wie, że chłopiec jest mocno obciążony. I jak mówi, nie chodzi tu tylko o treningi, ale o oczekiwania taty. “Mąż dużo poświęcił, by Karol coś osiągnął. Chciałby zobaczyć jakieś rezultaty” – mówi kobieta. Niestety, rezultatów nie widać…
Sport i dzieci – gdy pasja staje się obowiązkiem
Rezultatów intensywnych treningów piłkarskich nie widać też u wielu młodych chłopaków, którzy mieli wielkie marzenia, gdy pierwszy raz w wieku 6 czy 7 lat biegli na trening. Niektórzy z nich swoją przygodę z piłką skończyli po zaledwie 3-4 latach. Inni w wieku 15 lat zerwali ze sportem w ogóle. Dlaczego?
“Dziś to często bardziej rodzicom zależy na tym, by dziecko uprawiało sport i odnosiło sukcesy niż samym dzieciom” – stwierdza ks. Emil Kancir grający w piłkarskiej reprezentacji polskich księży. “Kiedyś rodzice nie interesowali się za bardzo sportem, jaki dziecko uprawia. Dla dziecka to miała być nagroda, że może pójść np. pograć w piłkę. Najpierw trzeba było odrobić lekcje, wypełnić obowiązki domowe, a dopiero później można było wyjść z domu. Teraz jest trochę tak, że to rodzice wybierają dziecku dziedzinę sportu. W przypadku chłopców jest to zazwyczaj piłka nożna, bo to sport najbardziej popularny i dostępny. I to rodzice od poniedziałku do piątku planują dziecku czas, przypominają o treningu, pakują torbę, zawożą. Niekiedy zmuszają do uprawiania tego sportu. W pewnym momencie dla dziecka pasja staje się obowiązkiem – swego rodzaju pracą, bo rodzic wymaga” – zauważa kapłan.
Ks. Emil stwierdza, że rodzice często nieświadomie podając dzieciom wszystko na tacy, sprawiają, że ich pociechy – zamiast cieszyć się uprawianiem sportu, zamiast kształtować w sobie silny charakter do pokonywania przeszkód, umiejętność radzenia sobie z porażkami – przy pierwszym kryzysie bardzo szybko się poddają.
“Często się załamują, a nawet stają się przeciwnikami jakiegokolwiek sportu” – zauważa ksiądz-piłkarz. “Łatwa droga do uprawiania sportu, którą dają dziecku rodzice, a przy tym często narzucona presja na osiągniecie wyniku, sprawia, że skutek jest odwrotny od zamierzonego” – dodaje mój rozmówca.
Zabawa to podstawa
Mój syn od 5 lat gra w piłkę nożną. W okresie wiosenno-letnim i jesiennym każdy weekend to wyjazdy na mecze. Staram się być z nim, bo wiem, że to lubi. Staram się go wspierać i choć język czasami bardzo swędzi, by powiedzieć: “byłeś za wolny, źle podałeś” – nie robię tego. Obserwuję rodziców, którzy krzyczą do swoich dzieci z trybun, co mają robić, gdzie i komu podać piłkę. Krytykują sędziów, trenerów. A jeśli któremuś młodemu piłkarzowi coś nie wyjdzie, niekiedy w wulgarny sposób komentują. Dzieci to słyszą i gdy zrobią błąd, zwieszają głowę, stają się smutne. Często po meczu słyszałam od kolegów syna: “dobrze, że nie było mojego taty…”.
Trener młodych piłkarzy Mariusz Paszkowski twierdzi, że dziś często dzieci uciekają w gry komputerowe, bo tam czują, że o wszystkim mogą same decydować. To jest ich gra.
“Gdy rodzice chcą przyspieszyć rozwój dziecka, zaczynają wchodzić w jego autonomię, często ją zaburzając” – stwierdza szkoleniowiec. “Dziecko niekoniecznie chce w tym uczestniczyć. Przestaje czuć satysfakcję z tego, co robi, przestaje się bawić. A to właśnie brak radości i zabawy jest kluczowym czynnikiem rezygnacji dziecka ze sportu” – podkreśla Paszkowski.
Dajmy więc dzieciom cieszyć się sportem, który jest tak samo ważny (a czasami nawet ważniejszy) jak nauka matematyki czy języka polskiego. Zachęcajmy, wspierajmy, kibicujmy i bądźmy obok, by dziecko czuło w nas oparcie, a nie presję.