Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Moje dzieci mają wpojone, że kłamstwo jest czymś obrzydliwym. Tymczasem sam na pewnych wakacjach skłamałem drugiemu człowiekowi w żywe oczy i to w obecności syna. Sami oceńcie czy słusznie.
Moralność nie jest czarno-biała
Na pewnym poziomie wychowanie zakłada jasny i bezwyjątkowy system zasad: „Nie dotykaj gorącego”, „Słuchaj starszych”, „Dziel się zabawkami z innymi dziećmi”. Ale dziecko szybko samo dochodzi do wniosku, że nie każdy zakaz i nakaz jest sprawiedliwy. Co więcej, sami najlepiej wiemy, że np. pouczenie dotyczące posłuchu wobec starszych może skończyć się tragicznie, gdy dziecko zaczyna samo wychodzić z domu. Jak wyjaśnić, że są dorośli, którym nie wolno ufać i od których należy się trzymać z daleka? Życie samo uczy, że moralności nie da się zamknąć w sztywnych, gotowych formułkach.
Ratunek przez kłamstwo
Zdarzyło się nam niegdyś wybrać rodzinnie do Włoch. Mieliśmy dosłownie kilka dni. Głównie zwiedzanie Rzymu, oczywiście – najważniejsze zabytki. W piękny, słoneczny dzień młodsze dzieci chciały spędzić nieco więcej czasu z mamą przy Fontannie di Trevi. Ze starszym synem, znudzeni oglądaniem innych turystów rzucających monety do fontanny, ruszyliśmy na krótki spacer. W pewnym momencie doskoczył do nas z tłumu młody chłopak, jak się później okazało – Gambijczyk, i wepchnął mojemu synkowi na rękę piękną rzeźbioną w drewnie obrączkę, wykrzykując łamaną angielszczyzną, że to „prezent dla jego małego przyjaciela z Polski”.
Moje dziecko było wyraźnie zmieszane, a rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunku. Chłopak twierdził, że jest uchodźcą, oczywiście bardzo lubi Polskę i Lewandowskiego (o Wałęsie nie słyszał), ale jest biedny. W tym momencie upchnął mi w dłoń kolejną obrączkę, dodając: „Włoscy ludzie źli, oni nam nie dają pieniędzy…” i spojrzał na mnie wyczekująco. Od dłuższego czasu czekałem na taki a nie inny finał rozmowy, więc bez namysłu wypaliłem (też moją łamaną angielszczyzną, języki obce są mi bowiem bardzo obce): „Doskonale cię rozumiem, mój przyjacielu z Gambii, bo moja żona też zła, ona też mi nie daje pieniędzy”. Przyjaźń się skończyła, Gambijczyk wyrwał mi moją obrączkę i zwiał.
Po mojemu było warto
Żeby było jasne, przez tych kilka dni pobytu spotkaliśmy się z wieloma życzliwymi gestami ze strony – jak można było przypuszczać – emigrantów, a także miejscowych. Inny naciągacz, który się nam przytrafił, był Niemcem o iście nordyckich rysach, a całą tę historyjkę skwitowaliśmy śmiechem i opowiedzieliśmy reszcie rodziny, wcinając zresztą pyszne kasztany. Ale ta krótka, pouczająca przygoda wymagała komentarza „na gorąco”, ponieważ moje dzieci mają mocno zakodowane, że kłamstwo jest czymś obrzydliwym. A ja przecież skłamałem w żywe oczy, nie chcąc się wikłać w niekończące się dyskusje, wyjaśnienia i tym podobne.
To, z czym się spotkaliśmy, było ordynarną manipulacją. Moje dziecko przyznało później, że czuło się niekomfortowo, chciało się od napastnika uwolnić, miało poczucie bezradności. Kłamstwem (OK, na tyle niewinnym, że pewnie nasz „gambijski przyjaciel” też za bardzo w nie nie uwierzył), szybko zamknąłem dyskusję, oszczędzając przy tym dziecku negatywnych emocji.
Ani rygoryzm, ani brak zasad
Pamiętając, że bolączką współczesnego wychowania bywa coraz częściej brak zasad, pamiętajmy o drugim biegunie – nadmiernym rygoryzmie, który nijak ma się do rzeczywistości. Dobrze wychowane dziecko nie może być dzieckiem ugrzecznionym i – jak to się mówi – przepraszającym za to, że żyje. Pamiętając o empatii i zasadach dobrego wychowania, musi też umieć zadbać o siebie.