Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Wiem, że to dopiero początek drogi wychowania, na końcu której Miłosz stanie się dojrzałym mężczyzną. Ale jest jeden powód, który sprawia, że jestem o niego spokojna.
Pamiętne USG
Gdy test pokazał dwie kreski, nasze szczęście nie miało granic. Dla nas nieważna jest płeć dziecka, byle było zdrowe. Ale jako rodzice czterech córek i jednego synka-rodzynka, gdzieś z tyłu głowy mieliśmy taką malutką myśl, że fajnie by było, gdyby Miłosz doczekał się brata.
Jednak na połówkowym USG, na które zabraliśmy cały komplet pociech, pan doktor rozwiał wszelkie wątpliwości, ogłaszając, iż dołączy do słodkiej ferajny kolejna dziewczynka. Popatrzył przy tym na Miłka z całą możliwą empatią i zapytał: „Chłopaku, jak ty sobie dasz radę sam z tyloma babami?”. Miłosz, nieco zdziwiony, zripostował bez zastanawiania się: „Ale ja nie jestem sam. Jestem z tatą”.
Jak nie wychować “baby”?
Początki rysowania na pustej kartce, jaką jest dziecko, nie należą do łatwych. Nie ma jeszcze szkicu. Sami musimy dobrać odpowiednie narzędzia, by ukształtować małego człowieka.
Pamiętam, jak Miłoszek był malutki. Moją euforię macierzyńską przeplatał lęk związany z nowymi wyzwaniami dotyczącymi opieki nad chłopcem. Po trzech córkach wszystko wydawało mi się zupełnie nowe. Zaczynając od spraw zupełnie prozaicznych, jak wybór ubrań i zabawek, po dylematy egzystencjalne: jak nie wychować syna na tzw. „babę” wśród samych dziewczyn?
Podział ról w wychowaniu dziecka nie zawsze musi być podziałem na „dobrego i złego glinę”. Musimy znać swoje predyspozycje i wykorzystywać je w procesie wychowania. Myślę, że matka i ojciec, trzymając wspólny front, powinni się jednak uzupełniać, przyjmując odmienne obowiązki względem dziecka.
Malowanie paznokci przez chłopca?
Jako matka, nie widziałam potrzeby hartowania Miłoszowego charakteru przez pozbawianie go czułości. Więc każde stłuczone kolanko było wycałowane, a łezka niepowodzenia otarta i nagrodzona przytulaniem. Gdy siostry ozdabiały paznokcie lakierem i Miłosz kolorował swoje, przymykałam oczy. Matczyny instynkt podpowiadał, że taka jest właśnie moja rola w wychowaniu – rola bliskości. Wspólne robienie tortu czy ozdabianie pierników nie miały na celu odebrania małemu choćby grama testosteronu. I wiedziałam, że mogę sobie na to pozwolić, gdyż Miłosz, jak gąbka, chłonął wzorzec męskości, jakim jest jego ojciec.
Gwoli ścisłości, pisząc „wzorzec męskości”, nie mam na myśli agresji, arogancji czy popisywania się w celu uzyskania atencji, ale pewność siebie, szacunek i odpowiedzialność względem innych.
Jest tata – jestem spokojna
Już od najmłodszych lat fascynowało Miłosza wszystko, co robi tata, a tata dopuszczał małego do każdej „chłopakowej” pracy. Jako trzylatek, Miłek operował już wkrętarką i wbijał gwoździe. Towarzyszył Andrzejowi przy rozpalaniu pieca, kopaniu w ogrodzie i wszystkich innych tego typu robotach.
Bacznie obserwował, jak Andrzej nosił zakupy, otwierał przede mną drzwi lub zabierał mnie na randkę. Wszystko kodował, bo gdy czasem taty nie było w pobliżu, sam przejmował inicjatywę nie pozwalając mi nieść zbyt ciężkiej w jego ocenie torby. Jako pierwszy komplementował moją nową fryzurę lub bronił mnie przed pająkiem.
Wychowanie jest wieloletnim procesem, w czasie którego należy cały czas być blisko dziecka. Nie zawsze tak samo intensywnie, ale zawsze spójnie jako drużyna o wyznaczonych zadaniach.
Wiem, że jest to dopiero początek drogi do momentu, gdy Miłosz stanie się dojrzałym mężczyzną, ale mając Andrzeja u boku, spokojnie patrzę, jak nasz synek dorasta do tej roli. Dzięki temu bez lęku obdarzę Miłoszka kolejną siostrą.
(Fot. Paula Krych)