Przejdź do treści

Dzieci wyjechały, ale jedno zostało. Jak wykorzystuję ten czas?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Kiedy niemal wszystkie dzieci wyjechały i zostałam w domu z moim wakacyjnym jedynakiem, mogłam dać swoją uwagę w ciągu dnia tylko jemu. A w trakcie niby zwykłych rozmów, łatwo pojawiały się te ważniejsze tematy.

Został sam – mimo wszystko są korzyści

Chłopczyk J. został sam na całe siedem długich dni. Tak się w tym roku złożyło i musi biedak to przyjąć. Niewiele pomogły pocieszenia najstarszej siostry, że to wspaniale mieć rodziców tylko dla siebie. Nie uwierzył. Trochę rozweseliła go możliwość rozpakowania nowej gry i przestudiowania jej instrukcji. Po raz pierwszy nikt mu nie przeszkadzał ani go nie ubiegł tyko po to, żeby potem wzruszać ramionami i stwierdzać „wiem”. Teraz Chłopczyk będzie mógł sam wszystkich informować.

Jest więc jakaś korzyść. Drugą okazało się gotowanie pierogów. To naprawdę wielka okazja, gdy mama się nie spieszy, chętnie synkowi pomaga, a na koniec pozwala zjeść, ile dusza zapragnie. I naprawdę nie trzeba się oglądać na rodzeństwo. A jednak, z rękami umazanymi mąką, Chłopczyk J. westchnął ciężko:

– Bardzo trudno jest być jedynakiem, gdy na co dzień ma się rodzeństwo. Zwykłym jedynakom chyba łatwiej, bo nie mają porównania…

Znając go, można by nie uwierzyć w te słowa. Na co dzień bowiem to on właśnie najszybciej wchodzi w konflikty, najwięcej mówi i najtrudniej znosi, gdy musi oddać głos komuś innemu. Choć z drugiej strony, może ta potrzeba rywalizacji (i zwyciężania) może zostać zaspokojona wyłącznie w relacji do innych dzieci.

Rozmowy na (nie)zwyczajne tematy

Tymczasem jednak woda wrze, pierogi się kleją, a my rozmawiamy na różne ważne i nieważne tematy. Tak jest najlepiej, bo wtedy te najważniejsze wyskakują mimochodem i można je potraktować zwyczajnie, bez spinania się.

– To co takiego ciekawego usłyszałeś ostatnio na kazaniu? – wracam do niedokończonej rozmowy sprzed kilku dni.

– Ksiądz Józef mówił o Marii i Marcie. Że obie postawy są potrzebne. Wprawdzie Maria obrała najlepszą cząstkę, ale jednak tylko cząstkę. Na całość składają się obie.

– No tak, ora et labora – mruczę pod nosem. – Chyba już gdzieś to słyszałam…

– W ogóle ksiądz Józef jest fajny, szkoda tylko, że jako rezydent będzie u nas na krótko.

Rozmowa toczy się leniwie. Rozważamy różnice między rezydentem a wikarym oraz omawiamy posłuszeństwo biskupowi, które każe zmieniać parafie, ale nie pozwala ich sobie wybierać. Zaraz potem jednak przechodzimy do wyższości pierogów ukraińskich (z boczkiem) nad ruskimi (bez boczku) oraz do sposobów na szybsze gotowanie wody w garnku. Bez podnoszenia pokrywki. Omawiamy metody krojenia cebuli oraz sposoby na to, by pozbyć się łez. Właściwie nic nadzwyczajnego.

Bezcenny czas dla wielodzietnych

Niezwykłe jest tylko to, że jesteśmy sami, że z obiadem będziemy czekać jedynie na tatę. Oraz to, że możemy kilka godzin spędzić razem. Czasem więc warto nie wyjeżdżać, zostać tym nieszczęsnym jedynakiem, gdy można docenić wartość maminej uwagi. W rodzinie wielodzietnej jest to oczywiście najczęstszy deficyt, różnie objawiający się w różnych momentach życia. Ale i rozmaite sposoby na zaradzenie mu trzeba znajdować zależnie od wieku dzieci. Maluchom wystarczy wspólna lektura (czasem i starsze przyjdą posłuchać, ot tak, dla przyjemności), a nastolatki lepiej zabrać na zakupy. Niby tylko pomagają pchać wózek, ale zawsze mogą coś jeszcze doradzić, zdecydować, podpowiedzieć. Albo znaleźć ryż, który ukrył się na półce przed moim wzrokiem.

Korzystamy więc. Z każdej chwili, z każdej możliwości rozmowy. O życiu dużych i małych oraz o życiu w ogóle. Tak zwyczajnie.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także